Month: lipiec 2016

Jak pogodzić wyjazd fotograficzny z turystycznym

Pogodzenie wyjazdu fotoreporterskiego/fotograficznego z wyjazdem turystycznym, jest niezwykle trudne. Jest oczywiście możliwe, ale sama osobiście nie lubię tego robić. Wyjazd fotoreporterski to dla mnie wyjazd, podczas którego chcę się w pełni oddać swojej pracy, zrobić dobry materiał i skupić się na zdjęciach. Wymaga to ode mnie poświęcenia czasu na research, poznania danej kultury oraz wracania w te same miejsca. Wyjazd turystyczny natomiast jest wyjazdem, na który zazwyczaj jadę ze znajomymi w celu odpoczynku. Ciężko pogodzić ze sobą te dwie rzeczy. Spróbuję w punktach wyjaśnić dlaczego:

  1. Dobre zdjęcia zazwyczaj wykluczają odpoczynek. Fotoreporter musi być skupiony i wykorzystywać każdą okazję, która nadarza mu się do zrobienia „tego” ujęcia. Nie ma mowy o tym, że skoro robiło się zdjęcia przez pół dnia, to teraz jest czas by odpocząć. To praca, która nie kończy się wraz z zamknięciem biura. Fotoreporter nie posiada biura. Fotoreporterzy przeważnie są w pracy 24h na dobę i zawłaszcza ona cały ich czas. O ile tylko chcą ją wykonywać rzetelnie. W praktyce oznacza to, że nigdy nie wiadomo, kiedy trafi się nam najlepsze ujęcie. Musimy być na to nieustannie przygotowani. To nieustanne przygotowanie, natomiast nie idzie w parze z odpoczynkiem. Trzeba pamiętać, że przywiezienie wartościowego profesjonalnego materiału, to coś zupełnie innego niż zrobienie kilku ślicznych fotek, które później podbijemy w Photoshopie i przy odrobinie szczęścia będą wyglądały „w miarę nieźle”. My chcemy mieć coś naprawdę wyjątkowego.
  2. Wykonanie dobrych zdjęć reporterskich zazwyczaj wymaga choć trochę samotności. Każdy fotograf ma inny styl pracy. Ja lubię pracować sama i wyjeżdżać sama, gdy zależy mi na dobrym materiale. Ciężko jest schwytać idealny kadr, gdy wszyscy dookoła nas rozpraszają. Gdy my chcemy skupić się na ostrości i pomiarze światła, a znajomi tłumaczą nam, że w pobliskiej knajpce sprzedają rewelacyjne piwo. Znajomym, którzy sami nie fotografują, może być ciężko nas zrozumieć. Nie będą mieli pojęcia, dlaczego tyle czasu poświęcamy jednemu zdjęciu. Z tego też powodu mogą wywierać na nas presję. Prawdopodobnie usłyszymy nieraz słowa: „zostaw już ten aparat… chodźmy popływać”. Jeśli podróżujemy z profesjonalistami, oczywiście sprawa ma się inaczej.
  3. Większość moich fotografii, z których jestem naprawdę zadowolona, powstało podczas samotnych wyjazdów lub w trakcie rozdzielenia się ze współtowarzyszami. Wtedy jestem w stanie najbardziej skupić się, na tym co robię. To naturalna sprawa. Nie da się być jednocześnie dobrym towarzyszem i dobrze pracować. Nie da się zjeść ciastka i mieć ciastka. Jeśli chcemy dobrze wykonać swoją pracę, ucierpi na tym nasze towarzystwo. Nasi znajomi będą narzekać, że nas nie ma, że jesteśmy nieobecni i nie zwracamy na nich uwagi. To natomiast będzie nas rozpraszać i psuć efekty naszej pracy. Być może z powodu takiej presji, zaniechamy zrobienia idealnego zdjęcia, które zwyciężyłoby niejeden konkurs.

Jaka zatem jest recepta na bycie jednocześnie dobrym fotoreporterem i dobrym towarzyszem?

Najprościej jest rozdzielać wyjazdy. Ustalać priorytety i dostosowywać się do nich. Gdy chcemy pracować, jedźmy sami lub z innymi fotografami, zajmującymi się tym profesjonalnie. I w całości poświęćmy się pracy. Gdy chcemy wypocząć, wtedy odpuśćmy sobie presję zrobienia „tego” ujęcia i traktujmy fotografowanie co najwyżej rekreacyjnie. Ja niestety mam z tym problem, więc jak jadę na klasyczne wakacje, to zostawiam aparat w domu. Zabieram ze sobą tylko goPro, które służy mi do rekreacyjnego fotografowania i filmowania. Niestety, po prawie 10 latach zajmowania się fotografią, nie umiem mieć aparatu przy sobie i nie sfotografować czegoś, co mnie interesuje. Po prostu to już weszło mi w krew, nie umiem inaczej patrzeć na świat i widzę wszystko przez pryzmat obiektywu. Dlatego jedynym rozwiązaniem by zupełnie się zrelaksować, okazało się dla mnie, zostawianie aparatu w domu.

Co jeśli natomiast nie mamy takiej możliwości? Jeśli nie możemy zawsze dzielić wyjazdów na „fotograficzne” i „turystyczne”? Czasami zdarzają się sytuacje, że nasza druga połówka lub nasz przyjaciel, jadą z nami na wyjazd, z którego my chcemy przywieźć interesujący materiał, a oni chcą odpocząć. Jeśli dana osoba, również na poważnie zajmuje się fotografią, to nie będzie problemu. Można oczywiście chodzić wszędzie wspólnie i robić podobne ujęcia. Ja jednak polecam spędzić trochę czasu razem, a później… niech każdy pójdzie w swoją stronę. Bardzo lubię ten sposób, ponieważ jest dogodny dla obu stron. Umawiam się z kimś np. za sześć godzin w danym miejscu. Dzięki temu przez sześć godzin, mogę spokojnie fotografować, a mój towarzysz nie czuje się znudzony i odrzucony. Jeśli towarzysz jest fotografem amatorem, to również zachęcam go do fotografowania. Potem oglądam jego zdjęcia i pomagam poprawić błędy.

Zwykle ta metoda całkiem nieźle działa, choć oczywiście, nie jest tak skuteczna, jak samotny wyjazd fotograficzny lub wyjazd z innymi fotografami/fotoreporterami. Ta metoda to po prostu dobry półśrodek. Nigdy nie da nam tak samo rewelacyjnych ujęć, jak wtedy, gdy w 100% poświęcamy się fotografii. Jest jednak bardzo pomocna. Należy pamiętać, że presja, jest zawsze wrogiem dobrego fotografa. Czasem, wykonanie jednej dobrej fotografii, wymaga od nas spędzenia kilkunastu godzin w jednym miejscu, bez ruszania się i w zupełnej ciszy. Dzieje się przeważnie tak, gdy fotografujemy dzikie zwierzęta. Nasi towarzysze podczas turystycznego wypadu, na pewno tego nie zaakceptują i prędzej czy później zacznie im to przeszkadzać. Dlatego najlepiej jest rozdzielać takie wyjazdy od siebie.

Jeśli jednak nie mamy takiej możliwości, polecam rozdzielanie się z towarzyszami na kilka godzin albo na cały dzień. Wilk będzie syty i owca cała. Musimy oczywiście pamiętać, że nigdy nie możemy stosować sztywnych rozwiązań. Każde trzeba dostosowywać do sytuacji i ludzi, z którymi przebywamy. Dlatego porady te polecam traktować jako wskazówkę i poradnik, a nie jako podręcznik.